Andrzejki na nartach brzmią niezwykle kusząco. Tyle że najpierw tłuc się w nocy z piątku na sobotę do Kudowy, trochę odespać podróż, pojeździć wieczorem (o ile będzie śnieg),pobawić się na andrzejkowej imprezie, w niedzielę rano znowu mała wycieczka na stok, a po południu trzeba by już wracać do domu... Niby wszystko fajnie, ale jak na mój gust zdecydowanie zbyt krótko. Podejrzewam też, że z takiej wyprawy w górskie rejony człowiek powraca jeszcze bardziej zmęczony, niż wyjeżdżał.